Strona główna

czwartek, 11 kwietnia 2013

6. Moje życie się zmieniło.

Znowu ten sam sen tylko, że pobudkę miałam lepszą od poprzedniej.
Obudziłam się o 9.34 i poczułam zapach z kuchni. Wstałam z sofy, przeciągnęłam się i poszłam w kierunku kuchni.
- Dzień Dobry- usłyszałam ten piękny zachrypnięty głos.
- O Czeeść- odpowiedziałam i usiadłam na krzesełku.- Co dobrego gotujesz?
- Naleśniki z nutellą i bitą śmietaną.- ohh te jego piękne dwa dołeczki.
- Witajcie gołąbeczki.
Że co? jakie gołąbeczki pomyślałam. Tak Louisowi już bije totalnie.
- Louis po pierwsze cześć, a po drugie żadne gołąbeczki.- odpowiedziałam
- Okej, okej, szkoda, że tylko jedna stroną tak uważa.
- LOUIS!!- krzyknął Harry- Idź zobaczyć czy cię nie ma w jadalni.
- Hallo Louis jesteś w jadalni?!!- bożee Louis jak ktoś kiedyś mi powie, że to jest mądry chłopak to go wyśmieje.
- Louis, ale ty jesteś głupi- powiedziałam
- Dzięki. FOOOOOCHHHH.
- Ale za to cię kocham.- podeszłam i go przytuliłam
- Oooo widzisz Harry on mnie kocha i jeszcze przytula- Jak to Louis musi się przedrzeźniać.
- Peewnie! Tak sobie wmawiaj- odpowiedział Harry i zaczęli się sprzeczać.
- Wiecie co to wy tu się kłóćcie, a ja pójdę się ubrać.- szłam w kierunku schodów, i jeszcze słyszałam jak się kłócą. Kiedy się ubrałam, poszłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół była cisza. Ciekawe gdzie oni są.

mój strój















Poszłam do jadalni i siedzieli przy stole jedząc w ciszy śniadanie usiadłam obok Harrego.
- Widzisz teraz woli mnie!!- Harry wystawił język Louisowi.
- Nie, bo woli mnie- nie no znowu się zaczęło.
- Takich to ja w ogóle Was nie lubię- wstałam wkurzona, bo zachowują się jakbym była ich rzeczą.
Nałożyłam sobie 2 naleśniki na talerz, nutelli, bitej śmietany i po prostu wyszłam do salonu. Słyszałam tylko szepty tego typu: " Widzisz co narobiłeś" " Zamknij się" " Teraz to jej w ogóle nie zdobędziesz"
Słucham? O co chodziło, że mnie nie zdobędzie. Co ja jestem jakiś szczyt, że mnie trzeba zdobyć. Zjadłam śniadanie, napisałam im list: " Nie jestem szczytem, żeby mnie zdobyć. Myślałam, że mam przyjaciół, którzy mnie będą wspierać w tym trudnym dla mnie momencie. Klucze macie na komodzie, zamknijcie dom. Nie będzie mnie tydzień, nie interesujcie się mną, muszę odpocząć od was WSZYSTKICH. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Gabi :( ( Nie zrobię xoxo, bo was nie całuje.)
Spakowałam i wyszłam.
* Z perspektywy Harrego."
Mam dosyć udawania, że jestem przyjacielem Gabi chcę czegoś więcej. Chwila co to za odgłos, odpalany silnik? Podbiegłem szybko do okna, ale auta już nie było.
- Louis!!!- krzyknąłem
- Co?
- Chodź tu- wyszedłem z kuchni i pobiegłem zobaczyć czy Gabi siedzi w salonie, ale zamiast niej znalazłem kartkę. Wziąłem ją i przeczytałem. Nie zepsułem wszystko. Nie poddam się muszę ją znaleźć. 
- Co chciałeś?- Louis on zawsze umie myśleć pozytywnie.
- Gabi, nie ma jej gdzie może być? Chcę odpocząć od nas wszystkich- opowiedziałem mu wszystko- Louis myśl muszę ją znaleźć i przeprosić. Nie przepraszam musimy ja przeprosić, że potraktowaliśmy ją jak przedmiot.
- Hmm... Odpocząć od nas wszystkich... Czyli od Ciebie i ode mnie, ale czy od reszty tego nie wiemy. Wiem LOTNISKO-  to ostatnie słowo krzyknął.
- Gazu musimy jechać- krzyknąłem, wziąłem klucze od domu i wybiegłem do auta.
- Okej.
* Z perspektywy Gabi*
- Lot do Ameryki będzie za 40 minut. Prosimy się nie spóźnić.- usłyszałam z głośników
Wzięłam bilet i swój bagaż udałam się do poczekalni. 
*30 minut później*
Siedzę już w samolocie, nie mogę się doczekać kiedy zobaczę Joe'go.
 *Z perspektywy Harrego*
- Proszę bardzo panią proszę, niech pani wymyśli, że muszą wyjść z samolotu, bo coś się stało.- błagał ją Louis, bo ja nie byłem w stanie.
- Postaram się coś zrobić.- odpowiedziała odetchnąłem z ulgą.
* Z perspektywy Gabi*
Ciekawe co się stało, bo coś długo nie wylatujemy.
- Przepraszamy, lot został przesunięty o dwie godziny. Prosimy o wyjście  z samolotu.
Aha, fajnie. Kierowałam się ku wyjściu i już mi coś nie pasowało, ale to co zobaczyłam potem naprawdę się zdziwiłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz